Marian Kuś, wójt gminy Przyłęk nie chce przedłużyć umowy użyczenia budynku stowarzyszeniu „Mar-Kot”. Jak twierdzi ma inne plany związane z tym budynkiem.
Pragnie go wyremontować, odnowić i urządzić w nim mieszkania socjalne dla mieszkańców gminy Przyłęk. Informuje nas, że niestety osób potrzebujących pomocy przybywa i priorytetem dla niego, a zarazem obowiązkiem jest troska o nich.
Decyzja wójta wywołała wśród mieszkających w ośrodku ludzi nie tylko falę protestów, ale również przyczyniła się do wizyty w Lucimi – Elżbiety Jaworowicz, która w programie „Sprawa dla reportera” przedstawiła problem mieszkańców Domu Dla Bezdomnych.
Wójt zapewnił nas, że jego decyzja nie zrodziła się z dnia na dzień. Już w styczniu poinformował o niej prezesa "Mar-Kotu", a w czerwcu przypomniał mu, że nic w tej kwestii się z jego strony nie zmieniło. Marian Kuś zawiadomił również prezydentów, wójtów i burmistrzów miast osób przebywających w „Darze Serca” o zaistniałej sytuacji, wzywając ich zarazem do zabezpieczenia dla nich lokali socjalnych.
- Na ten moment otrzymaliśmy od jednostek organizacyjnych tych miast pozytywne informacje. Prawie wszyscy mają już zapewniony dach nad głową. Są jeszcze pojedyncze rodziny dla których ich „władze” szukają miejsc. Najważniejsze, że nikt nie przysłał nam negatywnej odpowiedzi. – relacjonuje wójt.
Krótka historia „Daru Serca”
Umowę z prezesem "Mar-Kotu" podpisał 9 września 2003 roku ówczesny wójt gminy Przyłęk – Jan Choroś. Budynek po byłej szkole w Lucimi został „użyczony” stowarzyszeniu na okres 10 lat. Zapisano w niej również wszelkie zobowiązania, które wzięło na siebie stowarzyszenie. Ustalono między innymi, że "Mar-Kot" wykona pełne ogrodzenie posesji, wymieni pokrycie dachowe na budynku głównym i gospodarczym oraz dokona adaptacji budynku na lokale mieszkalne i działalność statutową – gospodarczą. Prezes miał również zagospodarować teren wokół lokalu oraz doprowadzić drogę dojazdową. Oczywiście wszelkie koszty związane z remontami i bieżącymi naprawami miał ponosić "Mar-Kot".
W umowie zaznaczono też, że w lokalu po byłej szkole nie mogą przebywać osoby dotknięte narkomanią i będące nosicielami chorób zakaźnych oraz zarażone wirusem HIV. Jan Choroś zaznaczył również, że raz w miesiącu ma być udostępnianie pomieszczenie nie mniejsze niż 60m2 na potrzeby mieszkańców.
Z chwilą podpisania umowy budynek został przekształcony w "Dar Serca", i stał się schronieniem dla ludzi bezdomnych z całej Polski. W tej chwili przebywa w nim 51 osób w tym 24 dzieci.
Ustalenia a rzeczywistość
Jak się okazuje ludzie w tym momencie mieszkają w „Darze Serca” nielegalnie. Wójt gminy informuje nas, że 29 września 2006 roku Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję, w której nakazał stowarzyszeniu „Mar-Kot” zaniechanie użytkowania budynku do zbiorowego zamieszkania. Stowarzyszenie oczywiście nie zgodziło się z tą decyzją i odwołało się do Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora nadzoru Budowlanego w Warszawie, który jak się okazało poprzednią decyzję podtrzymał. Stowarzyszenie otrzymało nakaz opuszczenia budynku przez mieszkańców.
W kwietniu 2007 roku doszło do spotkania wójta z prezesem "Mar-Kotu", podczas którego podpisano aneks do umowy.
- Zobowiązałem się wówczas, do tego że opracujemy z własnych środków projekt zmiany sposobu użytkowania budynku szkoły w Lucimi na budynek mieszkalny. Słowa dotrzymałem. Projekt kosztował 8 tys. zł. Niezwłocznie po jego wykonaniu, przekazaliśmy go w dwóch egzemplarzach kierownikowi "Mar-Kotu". Jednak jak sie później okazało nikt z tych projektów nie skorzystał. - mówi Marian Kuś
Wójt dodaje też, że on nie może wziąć na siebie odpowiedzialności za ewentualne tragedie. Budynek w Lucimi zagraża bezpieczeństwu przebywającym tam osobom. Instalacja elektryczna z lat 60 ubiegłego wieku prosi się o wymianę, podobnie dach i konstrukcja ścian.
W związku z tym, że w budynku nie rozpoczął się remont, w styczniu 2011 roku Inspektor Budowlany nałożył na prezesa stowarzyszenia karę w wysokości 10 tys. zł oraz wezwał go do przywrócenia obiektu do stanu z 2003 roku.
Udało nam się dowiedzieć, że kara którą nałożył inspektor została zapłacona. Pozostaje zadać pytanie, czy tych 10 tys. zł nie można było przeznaczyć na remont budynku?
Opinie mieszkańców Lucimi
Mieszkańcy ośrodka skarżyli nam się nie tylko na władze gminy, ale również na to, jak mieszkańcy Lucimi i okolicznych miejscowości traktują ich dzieci. Wspomnieli nam również, że mają małe wsparcie ze strony Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i zerowe od wójta. Jedna z mieszkanek domu dodała, że wójt nawet do węgla na zimę im się nie chciał dorzucić!
Marian Kuś z kolei twierdzi, że mieszkańcy otrzymują z GOPS-u duże wsparcie. W pierwszym półroczu 2013 roku łącznie otrzymali kwotę opiewającą na 76 432 zł, dodał również, że 13 dzieci nieodpłatnie korzystało z akcji dożywiania w szkołach.
Podczas wizyty w Lucimi udało nam się porozmawiać z mieszkańcami wioski. Opinie wprawdzie są podzielone, jednak większość popiera decyzję wójta. Jeden z mieszkańców poinformował nas, że wielu z nich nie potrafi zrozumieć tego, że oni nic nie robią a wszystko mają. Dodaje, że to trochę niesprawiedliwe, że jedni muszą pracować by utrzymać rodziny a drudzy nie. Kolejny znów zdradza nam, że są wśród nich osoby pracowite, które czasem dorabiają sobie przy pracach sezonowych, ale niestety wiekszość prawie cały dzień spędza przed telewizorem i na schodach.
Walka mieszkańców o „swój” dom
Decyzja wójta wywołała wśród mieszkańców ośrodka protesty. Z tego co udało nam się dowiedzieć od kierowniczki „Daru Serca” zanim poprosili o interwencję Jaworowicz i opowiedzieli o swoim problemie w programie „ Sprawa dla reportera” próbowali poradzić sobie sami z zaistniałą sytuacją. Pani Kinga zdradza nam, że szukali pomocy nawet u Bronisława Komorowskiego. Prosili Prezydenta Rzeczypospolitej o wstawiennictwo u wójta, jednak i on nic nie wskórał.
- My nie siedzimy z założonymi rękoma i nie czekamy na cud, naprawdę ja jako kierowniczka zrobiłam wiele, nie mogę ponosić odpowiedzialności za działania mojego poprzednika, który prawdopodobnie wyrzucił gdzieś projekty przebudowy. Pisałam wielokrotnie do wójta z prośbą o zmianę decyzji. Prosząc go przedłużenie umowy lub chociaż o pozwolenie nam na mieszkanie tutaj do momentu wejścia ekipy remontowej. Cały czas szukam nowego budynku dla nas. – informuje nas Kinga Kuriata, kierowniczka
Kierowniczka "Daru Serca" dodaje również, że jedyny projekt przebudowy, jaki widziała związany był z przebudową klatki schodowej na kwotę 50 tys. zł. Jak sama przyznaje nie rozpoczęto tej inwestycji, ze względu na niepewny los mieszkańców. Po chwili od Kingi słyszymy jeszcze zapewnienie, że gdyby jednak wójt zdanie zmienił ona zrobi wszystko, by remont budynku rozpoczął się jak najszybciej i budynek został przebudowany. Jest wiele firm i ludzi dobrej woli, którzy pomogą nam to zrobić.
Marian Kuś na zakończenie naszej wizyty, powtórzył jeszcze raz, że zdania nie zmieni i umowy na pewno nie przedłuży.
Skontaktuj się z autorem tekstu: M_Celi |