W poniedziałek 12 marca o godzinie 8:00 do siedziby Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zwoleniu wszedł 41-letni mężczyzna. Wtedy jeszcze żaden z pracowników nie spodziewał się do czego zdolny jest ten człowiek i jakie potworne przedstawienie dla nich przygotował.
Wspomniany antybohater całego zajścia to 41-letni mężczyzna z gminy Zwoleń. W grudniu zeszłego roku zakończył on odsiadkę w zakładzie karnym. Obecnie jest bezdomny i bezrobotny, a ze względu na swoją niepełnosprawność pobiera zasiłek z tego tytułu. Kierownictwo zwoleńskiego MOPS-u wielokrotnie pochylało się nad jego sytuacją życiową proponując pomoc w postaci zapewnienia mu możliwości zakwaterowania w ośrodkach Monar Mar-Kot, powstałych specjalnie z myślą o takich osobach. Mężczyzna dwa razy skorzystał z danej mu szansy przebywając raz w ośrodku w Lucimi, drugim razem w Strzałkowie. Dwukrotnie jednak wolał wrócić do życia na ulicy, co było zapewne spowodowane regulaminem tych ośrodków, które nie tolerują spożywania w nich alkoholu. Jak się okazało decyzja o ich opuszczeniu nie należała do najlepszych, ponieważ pieniądze z zasiłku szybko się skończyły, a wtedy mężczyzna zdecydował się na zastosowanie drastycznych środków.
W poniedziałek 12 grudnia z samego rana 41-latek odwiedził Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Zwrócił się do pracowników z wnioskiem o przyznanie zasiłku celowego za wykupione recepty, jednak wyraźnym żądaniem mężczyzny było natychmiastowe zaspokojenie jego potrzeby. Rzecz jasna zrealizowanie wniosku interesanta w takim trybie w jakim on by tego oczekiwał było niemożliwe, wtedy mężczyzna ustąpił. Jednak jeszcze przed południem podjął kolejną próbę osiągnięcia swojego celu, a więc dostania pieniędzy z zasiłku od ręki. Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że odpowiedź jaką usłyszał od pracowników MOPS-u była taka sama jak poprzednio, dla każdego ale najwyraźniej nie dla niego.
Trzecie podejście do pozyskania szybkiego zastrzyku gotówki mężczyzna zrobił tego samego dnia koło południa. Wszedł do budynku i idąc korytarzem prosto do pokoju 12 zdjął kurtkę, pod którą ukrywał nóż. Widząc to kierowniczka MOPS-u ruszyła za nim i zastała go w pokoju 12 szantażującego pracownicę ośrodka. Groził, że jeśli nie otrzyma żądanych pieniędzy zrobi sobie krzywdę. Kiedy wszystkim pracownikom udało się pozamykać w innych pokojach mężczyzna dokonał samookaleczenia rozcinając sobie skórę na lewym przedramieniu.
Tydzień temu w pokoju na końcu tego korytarza doszło do tego przerażającego incydentu. Na szczęście w tym czasie oprócz pracowników MOPS-u w budynku nie znajdowały się żadne osoby postronne.
Pracownicy Ośrodka natychmiast wezwali policję, która ze względu na sąsiedztwo z budynkiem MOPS-u zjawiła się bardzo szybko. W sumie na miejsce przybyło pięciu funkcjonariuszy, którzy w drodze negocjacji nakłonili mężczyznę do odłożenia ostrego narzędzia i udania się do łazienki w celu przemycia rany.
Kiedy na miejscu zjawiło się również pogotowie mężczyzna został zabrany do karetki i przewieziony do szpitala na radomskim Józefowie. Ambulans dotarł na miejsce w asyście jadącego z tyłu radiowozu z dwoma policjantami ze zwoleńskiej komendy. Po opatrzeniu rany mężczyzna został przewieziony do szpitala psychiatrycznego na ulicy Krychnowickiej w Radomiu. W tym miejscu zaczyna się ta część historii, która dla wielu osób może wydawać się co najmniej kuriozalna. Lekarz psychiatra stwierdza bowiem, że nie ma podstaw ku temu, żeby mężczyznę zatrzymać w oddziale zamkniętym wbrew jego woli. W tej sytuacji policjanci wykonując dalej swoje zadania wracają z mężczyzną do komendy w Zwoleniu, gdzie zostały postawione mu zarzut z art. 191 § 1 kodeksu karnego czyli gróźb bezprawnych wobec pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mężczyzna przyznał się do winy i postanowił poddać wymierzonej karze. Jednak jaka to kara? Tego jeszcze nie wiemy. Policja miała skierować sprawę do prokuratury rejonowej w Zwoleniu dokąd również się udaliśmy. Tam jednak nie uzyskaliśmy żadnych konkretnych informacji, ponieważ prokuratura nie chciała puki co zajmować oficjalnego stanowiska w sprawie tłumacząc, że wciąż jest jeszcze za wcześnie.
Z informacji jakie uzyskaliśmy od rzecznika KPP w Zwoleniu Krzysztofa Gregorczyka wynika, że w sytuacji takiej jak ta, gdy mężczyzna nie stwarzał bezpośredniego zagrożenia utraty zdrowia lub życia innych osób, nie istnieją podstawy prawne do zastosowania nadzwyczajnych środków zapobiegawczych w postaci aresztu tymczasowego. Mężczyzna wyszedł na wolność tego samego dnia.
Co na to mieszkańcy Zwolenia i sami pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej? Mówiąc delikatnie sytuacja jest nieciekawa. W wejściu do Ośrodka minęliśmy ochroniarza, który pojawił się tutaj następnego dnia po tym feralnym zajściu. Od piątku natomiast w każdym pokoju znajduje się przycisk, którego naciśnięcie od razu włącza alarm w firmie ochroniarskiej świadczącej usługi dla MOPS-u. Żaden z pracowników nie ukrywa swojego zaniepokojenia tym, że człowiek, który zaledwie tydzień temu nie zawahał się przed rozcięciem sobie ramienia w budynku urzędu gminy gdzie znajduje się MOPS, przebywa na wolności bez żadnego nadzoru. W tym momencie nic nie stoi także na przeszkodzie, żeby wrócił tam ponownie w sobie tylko znanym, może równie nieprzewidywalnym celu.
Pilot z przyciskiem alarmowym, który znajduje się w każdym pokoju.
Skontaktuj się z autorem tekstu: KamZap |